strona główna
images/b_oddanie.jpg

No i ludzkość się doigrała. Zesłał Bóg na nas karę za grzechy. Za życie bez Niego, bez przykazań, w wynaturzeniach, zaburzeniach, wyuzdaniu, mordowaniu. Każdy może do tej listy dołożyć to co mu pasuje. No i oczywiście pazerność bankierów, pycha polityków i globalny spisek masonów. W końcu jednak świat się doigrał. Pan Bóg się wkurzył i zesłał nań plagę – zarazę.
Takie głosy słyszy się tu i tam. W kręgach pobożnych i mało religijnych. Bywa, że kaznodzieje grzmią z wysokości ambony a publicyści skrobią na łamach i łączach. Bóg zesłał karę. W końcu.

I tak tworzymy sobie Boga na nasz obraz i podobieństwo. Małostkowego, obrażalskiego, mściwego i bez serca. I odmawiamy mu bóstwa.

Jeśli zaraza jest karą Bożą, to w czym zawiniło niemowlę, które przyszło na świat zarażone. Skoro kara spadła na tych złych, to czemu chorują też ci dobrzy. I tak można by wymieniać.

Wirus sam w sobie nie dobry czy zły. Jest częścią ekosystemu, jak my. Nie jesteśmy ponad przyrodą, ale podlegamy jej siłom. Także tym, które nam zagrażają – wielkim, małym i mikroskopijnym.

Nie wiem czemu nas to spotyka. Wiem jednak, że w lęku nie jestem sam. Są wokół życzliwi ludzie – znajomi i nieznajomi. I jest Bóg. Jest ze mną. W moim strachu. W mojej bezsilności. Wskazuje mi drogę, jak Izraelitom w ucieczce z Egiptu. Może ten dramatyczny czas ma nam pomóc w ucieczce z niewoli/niemocy do wolności/umiłowania.

Nie pytajcie czemu tak się dzieje. Nie wiem i nie mam czasu na szukanie odpowiedzi. Ważniejszy od tego jest teraz codzienny różaniec o 20:30, dezynfekowanie ławek w kościele, cierpliwe udzielanie informacji przez telefon i podtrzymywanie na duchu. Każdy ma swój zestaw działań kryzysowych. Bo rozliczani będziemy z miłości (albo raczej z jej braku).

Wiem, jednak że w tym trudnym czasie nie słyszę głosu „wykończę cię, bo jakoś cię nie lubię” ale słyszę „I love you, I need you”.
Tak Panie, ja też need You. Amen.

A gadziny niech śpią.